"Witajcie w St. Hell" (Wydawnictwo Nasza Księgarnia)

Wiele razy pisałam tu o tym, jak bardzo, na przestrzeni lat, zmieniło się moje podejście do komiksów. Przez całe dzieciństwo komiksy kojarzyły mi się z rozrywką. Czytałam je jedynie dla przyjemności. Lubiłam to, choć na pewno nigdy nie były moim pierwszym wyborem, kiedy szukałam czegoś do czytania. Od kilku lat odkrywam komiksy na nowo, bo świat komiksów bardzo się zmienił.

Komiksy coraz częściej dotykają spraw bardzo aktualnych i są (mówiąc potocznie i bardzo upraszczając) coraz mądrzejsze. To już nie jest tylko rozrywka, ale również historie, które skłaniają do przemyśleń. Witajcie w St. Hell jest właśnie takim komiksem. Ten komiks to opowieść o transpłciowości. Opowieść mocna i ważna, a jej moc podkreśla fakt, że opowiada prawdziwą historię. Jego autor, Lewis Hancox dzieli się z czytelnikami swoimi wspomnieniami z okresu dojrzewania. To trudny czas dla wszystkich. Hormony szaleją, emocje biorą górę. Do tego dochodzą problemy w szkole, nieporozumienia z rodzicami i nauczycielami. Lewis był w jeszcze trudniejszej sytuacji. On nienawidził własnego ciała, źle się w nim czuł i zrobiłby wszystko, żeby je zmienić. Żeby to jednak zrobić, musiał najpierw uświadomić sobie, kim tak naprawdę jest i czego chce. Powiedzieć o wszystkim swoim bliskim i zmierzyć się z ich reakcją. Zmierzyć się z tym, co za jego plecami mówią rówieśnicy. I w końcu rozpocząć tranzycję. To nie był krótki proces, trwało to latami. Całą tę historię znajdziecie i przeczytacie w komiksie.





Nie spodziewałam się, że ten komiks aż tak bardzo mnie poruszy. Zaczęłam go czytać bardzo wcześnie rano i przez cały dzień nosiłam tę historię w sobie. Przeczytałam tę historię tydzień temu i nie mogę o niej zapomnieć. To naprawdę mocna opowieść. Lektura obowiązkowa dla ludzi młodych i dla dorosłych. Historia Lewisa otwiera oczy na życie ludzi transpłciowych i problemy, z którymi muszą się mierzyć. Czy to smutna opowieść? I tak, i nie. To na pewno nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna. Mimo ogromu humoru i dużego dystansu, z którego Lewis Hancox tę historię przedstawia, czytając ten komiks trudno się nie zasmucić. Lewis nie miał łatwo, ale nigdy nie brakowało mu wsparcia ze strony bliskich. Wiele jest jednak osób, które takiego wsparcia nie mają i są zupełnie sami. Właśnie o nich myślałam czytając tę książkę. Oni w tym komiksie będą mogli odnaleźć siebie, a na jego końcu znajdą posłowie, pełne praktycznych rad dla osób transpłciowych mieszkających w Polsce. Witajcie w St. Hell to komiks mądry i ważny. Adresowany do wszystkich i nie mam najmniejszych wątpliwości, że każdy powinien go przeczytać.





 

Witajcie w St. Hell. Moje transpłciowe dorastanie

Lewis Hancox

tłumaczenie Joanna Kończak

Nasza Księgarnia 2024

wiek 14+ 


 https://nk.com.pl/

"Nocowanka w Egipcie. Chcę wiedzieć. Akademia Mądrego Dziecka" (Wydawnictwo HarperKids)

Od zawsze interesowała mnie historia. W szkole podstawowej byłam pewna, że po maturze będę studiować historię, a potem zwiążę się z nią na całe życie. Tak się jednak nie stało, nie uczę historii, nie zajmuję się nią zawodowo. Zainteresowanie jednak pozostało. Nadal chętnie zaglądam do książek historycznych, oglądam filmy dokumentalne poświęcone historii. Zawsze dowiaduję się z nich czegoś nowego i ciekawego. Wiedzę historyczną poszerzać można na różne sposoby. A nowych informacji szukać nie tylko w poważnych książkach naukowych. Ciekawych rzeczy dowiedzieć można się również czytając książki swoim dzieciom.

 

Zwłaszcza, jeśli czytacie im książkę z serii "Akademia Mądrego Dziecka". Każda z tych książek poszerza wiedzę i horyzonty nie tylko dzieci, ale również ich rodziców. Właśnie ukazała się kolejna. Nocowankę w Egipcie wydano w ramach cyklu "Chcę wiedzieć!". Twórcy tej książki zabierają czytelników w podróż w czasie i przestrzeni. Razem z bohaterami tej książki dzieci przeniosą się do starożytnego Egiptu, tu czekają na nich poddani faraona, którzy bardzo chętnie opowiedzą o swoim życiu, pokażą miejsca, w których żyją i pracują, a nawet zaproponują spędzenie nocy w swoim domu! Przybyli z XXI wieku Lilka i Kuba nie będą mogli przepuścić takiej okazji. Zajrzą wszędzie, gdzie tylko będą mogli. Zapytają każdego, kogo spotkają i dowiedzą się o starożytnym Egipcie (prawie wszystkiego). Razem z nimi tego wszystkiego dowiedzą się czytelnicy. Zobaczą, jak od środka wyglądały domy mieszkańców Egiptu. Przyjrzą się egipskim fryzurom, ubraniom i biżuterii. Przeczytają o pracy, jaką musieli wykonywać ludzie. Poznają też zasady rządzące egipskim społeczeństwem, zajrzą na dwór faraona.




Mnóstwo informacji i ciekawostek ukryło się na stronach tej książki. Ta bajecznie kolorowa lektura to prawdziwa gratka dla wszystkich małych miłośników historii. Bardzo dużo się z niej dowiedzą. To jedna z tych książek, które łączą przyjemne z pożytecznym. Przyjemne jest oczywiście samo czytanie i oglądanie ładnych ilustracji. Pożyteczne - zdobywanie wiedzy. To doskonałe połączenie i gwarancja czytelniczego sukcesu. "Akademia Mądrego Dziecka" już wiele razy udowodniła, że jest jedyną w swoim rodzaju serią dla młodych czytelników. Serią, która ze swoimi czytelnikami rośnie i się rozwija. Można ją czytać dzieciom niemal od urodzenia, a potem sięgać po kolejne tytuły, adresowane do coraz starszych czytelników. Nocowanka w Egipcie to książka, która spodoba się starszym przedszkolakom i uczniom młodszych klas szkół podstawowych. Jestem pewna, że każde z nich ta książka zachwyci i zainteresuje. W końcu to czas, w którym dzieci szukają swoich pasji, rozwijają zainteresowania. Tego typu książki w tym pomagają, więc nie może ich zabraknąć w dziecięcych biblioteczkach!

 





Nocowanka w Egipcie. Podróżujemy w czasie i poznajemy królestwo faraonów

Timothy Knapman

ilustracje Matt Robertson

tłumaczenie Max Suski

HarperKids 2024


 https://harpercollins.pl/

"10 sekretów szczęścia. Książka dla dzieci, która chcą być radosne" (Wydawnictwo JUPI JO!)

Każdy chce być szczęśliwy. Każdy chciałby, żeby jego bliscy byli szczęśliwi i, żeby uśmiech nie schodził im z twarzy. Czy to możliwe? Pewnie nie. Ludzkie życie składa się z dobrych i złych chwil. Śmiech przeplata się z łzami, a radość ze smutkiem. Tak to już jest i nie mamy na to wielkiego wpływu. A może jednak mamy? Może moglibyśmy nauczyć się czerpać radość z małych rzeczy? Bardziej doceniać codzienne przyjemności? Cieszyć się z tego, co mamy, zamiast ciągle myśleć o tym, czego mieć nie możemy? Na pewno nie jest to łatwe. Zawsze szybciej do głowy przychodzą nam te złe rzeczy i czarne myśli. Możemy jednak spróbować to zmienić. A potem nauczyć tego swoje dzieci. I uczyć je tego od najmłodszych lat. Niedawno ukazała się nawet książka, która może nam wszystkim w tym pomóc. 

10 sekretów szczęścia. Książka dla dzieci, które chcą być radosne możemy potraktować jako przewodnik i drogowskaz, który pomoże nam odnaleźć szczęście w małych, codziennych sprawach. Jej twórcy dzielą się z czytelnikami swoimi patentami na to, jak w codziennym życiu być radosnym i szczęśliwym. Na początku uświadamiają im, że pierwszym i najważniejszym sekretem szczęścia jest dostrzeganie tego, co dobre w każdej, nawet nieprzyjemnej sytuacji. Przykłady? Proszę bardzo! Piękny, słoneczny dzień, który przychodzi po deszczowym dniu, który musieliśmy spędzić w domu. Kolejny sekret szczęścia, to zrozumienie własnych uczuć, czyli tego, co dzieje się w naszym sercu. Nie jest to łatwe i uczymy się tego przez całe życie, ale na pewno nie warto się poddawać. Inne sekrety to między innymi dawanie sobie prawa do bycia niedoskonałym. To też nie jest takie proste, ale na pewno warto sobie na na to pozwolić, bo dzięki temu łatwiej będzie żyć. Łatwiej będzie również, kiedy zrozumiemy innych, a inni zrozumieją nas. Warto również dbać o swoje ciało, bo kiedy będzie ono zdrowe, wszystko będzie łatwiejsze i pełne radości. Tych sekretów jest (jak czytamy w tytule) 10. Każdy nieco inny, każdy ważny. I to nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych. Te sekrety powinni znać wszyscy!





 

Nie jestem fanką poradników, przewodników, które mówią nam jak powinniśmy żyć. Mam do nich bardzo chłodny stosunek i rzadko po nie sięgam. Tej książce nie mogłam się jednak oprzeć. Jest zachwycająca! Piękne kolory od razu zwracają uwagę i budzą ciekawość. Sympatyczny mali bohaterowie od razu budzą sympatię. To oni zmagają się ze swoimi uczuciami. Mają lepsze i gorsze chwile. Czasem górę biorą negatywne uczucia i złe emocje, które zabierają im szczęście. Jednak nie poddają się, uczą się rozumieć siebie, swoich bliskich i świat, w którym żyją. Są przykładem dla czytelników, którzy sięgną po tę książkę. Książkę bajecznie kolorową i pełną niespodzianek. 10 sekretów szczęścia to książka z okienkami. Pojawiają się one na każdej stronie. Co się pod nimi znajduje? Kolejne porady, opisy różnych sytuacji, które mogą nas spotkać. Warto do nich zajrzeć, żeby jeszcze lepiej orientować się w świecie uczuć i emocji. Czy są ludzie, którzy tej książki czytać nie powinni? Chyba tylko ci, którzy nie chcą być szczęśliwi, którzy nie chcą mieć przyjaciół i wybierają samotne życie, zamiast budowania trwałych relacji. Czy tacy ludzie istnieją? Myślę, że nie, więc najkrócej mówiąc, jest to książka dla wszystkich! Czytajcie i uczcie się, jak czerpać radość ze wszystkiego, co Was spotyka.




 

10 sekretów szczęścia. Książka dla dzieci, które chcą być radosne

Alberto Pellai

ilustracje Sophie Fatus

tłumaczenie Anna Gogolin

 JUPI JO! 2024



https://jupijo.pl/

"Szpinakowa Staruszka" (Wydawnictwo Mamania)

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że Tosia wychowywała się na ilustracjach Emilii Dziubak. Od czasu, kiedy przeczytaliśmy Zielonego wędrowca, jest to na pewno jedna z naszych ulubionych ilustratorek. W domowej biblioteczce mamy większość książek, za których oprawę graficzną odpowiada. Czy mamy swoje ulubione? Oczywiście, że tak, oprócz wymienionego już wcześniej Zielonego wędrowca, są wśród nich te, które Emilia Dziubak stworzyła razem z Martinem Widmarkiem.

O każdej z nich pisałam na blogu, więc musi pojawić się tu również najnowsze dzieło tego duetu, czyli Szpinakowa Staruszka. Piękna, zielono-brązowa okładka od razu przykuwa wzrok. Widzimy na niej stare, duże drzewo (jeśli przyjrzymy się bliżej, będziemy wiedzieli, że to dąb). Na jednej z gałęzi siedzi jakieś stworzonko w kapeluszu. Czyżby to była tytułowa bohaterka? Żeby się tego dowiedzieć, trzeba zajrzeć do środka. A tam czeka na nas piękna opowieść z wiosną w tle. Akcja tej książki rozgrywa się wczesną wiosną. Do życia budzą się rośliny, coraz aktywniejsze stają się zwierzęta. Wszyscy są szczęśliwi. Wszyscy, oprócz Szpinakowej Staruszki. Ona chodzi po lesie i krzyczy na rozwijające się rośliny. Chce, żeby wróciły po ziemię. Jak się łatwo domyślić, Szpinakowa Staruszka, nie lubi wiosny. Okazuje się jednak, że tak naprawdę ona nie lubi żadnej pory roku, nie lubi ani wiosny, ani lata, ani jesieni, ani zimy. Nie lubi niczego i nic nie daje jej szczęścia. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiemy. Widzimy jednak, jak w i tak już nieszczęśliwe życie Szpinakowej Staruszki, wkrada się jeszcze więcej nieszczęścia. Sprawcą tego wszystkiego jest chłopiec, który w trakcie spaceru po lesie bierze ją za szyszkę i zabiera ze sobą do domu. To początek czegoś nowego i innego. Czegoś, na co do niedawna Staruszka nie była gotowa. Czegoś, co wszystko zmieni...



Lubię piękne książki. Lubię książki, które są mądre. Lubię te, w których mądrą i wartościową historię dopełniają piękne ilustracje. Szpinakowa Staruszka jest jedną z takich książek. To lektura, która zostaje w pamięci na długo. Książka o nietypowej relacji, która całkowicie zmienia życie dwóch stworzeń. Chłopca i staruszki, których dzieliło wiele (a może prawie wszystko), a połączyło coś wyjątkowego. Ta niezwykła relacja okazała się szansą na zmianę dla nich obojga. Czy ją wykorzystali? Zdradzę Wam, że tak, ale co dokładnie się wydarzyło, musicie sprawdzić sami. Przeczytać, obejrzeć i zachwycić się tą książką. Książką dla małych i dużych. Mądrą, ciekawą i wzruszającą. Doskonałą do głośnego czytania. Idealną do oglądania. Takich książek się nie zapomina, do takich książek się wraca, bo nie tylko zachwycają, ale również dodają otuchy. Wlewają w serca czytelników nadzieję. A nadziei bardzo nam wszystkim potrzeba!



 

Szpinakowa Staruszka

Martin Widmark, Emma Karinsdotter

ilustracje Emilia Dziubak

tłumaczenie Marta Dybula Ostholm

Mamania 2024

https://mamania.pl/
 

Magazyn "Kaczor Donald" świętuje 30. urodziny! (Wydawnictwo EGMONT)

Są takie momenty, kiedy uświadamiam sobie, że nie jestem już taka młoda. Wtedy okazuje się, że pamiętam wydarzenia, o których wielu tylko słyszało. Śledziłam zmagania zawodników, którzy od dawna są na sportowej emeryturze. Byłam w kinie na filmach, które teraz uważane są za klasykę gatunku. Pamiętam, jak na świat przychodziły dzieci, które w tym roku kończą studia. Dobrze też pamiętam, jak w kioskach pojawił się magazyn "Kaczor Donald"! 

Tak, pamiętam to, choć od tego dnia minęło już 30 lat! Te magazyn czytali chyba wszyscy moi rówieśnicy. Komiksowe czasopismo przechodziło z rąk do rąk i było czytane na wszystkie strony. Niektórym udało się zgromadzić wszystkie numery i pewnie do dziś można je odnaleźć w ich rodzinnych domach. Teraz nadarza się okazja, żeby je wyjąć i wrócić wspomnieniami do czasów dzieciństwa. Wszystko za sprawą urodzin tego kultowego magazynu. Zdziwiliście się, że "Kaczor Donald" nadal się ukazuje? Myślę, że tak. Ja dowiedziałam się o tym jakiś czas temu i byłam bardzo zdziwiona. To jednak najlepszy dowód na to, że magazyn "Kaczor Donald" w ogóle się nie starzeje i świetnie radzi sobie w czasach, kiedy papierowe wydania gazet i magazynów czyta coraz mniej osób. Jubileuszowy numer "Kaczora Donalda" to połączenie dwóch numerów. Bieżącego i archiwalnego. Ten drugi to gratka szczególnie dla dorosłych czytelników, którzy będą mogli przypomnieć sobie, co bawiło ich trzydzieści lat temu. Ten pierwszy to gratka dla wszystkich i najlepszy dowód na to, że "Kaczor Donald" nadal bawi. 




Bawią również komiksy GIGANTY. Pamiętacie je? Myślę, że tak. One również gościły w naszych plecakach i stały na półkach w naszych pokojach. Czytali je wszyscy, którzy umieli czytać i, którzy ze wszystkich gatunków, najbardziej cenili właśnie komiksy. One także nie przestały się ukazywać i nadal cieszą się zainteresowaniem oraz sympatią czytelników. Dlaczego? Powodów jest pewnie kilka, ale jeden jest najważniejszy - te komiksy są po prostu niesamowicie śmieszne. I bardzo różnorodne. To udowadniają dwa najnowsze GIGANTY. Jeden z nich zabiera czytelników w przeszłość. Razem z bohaterami przenosimy się do 1878 roku. Trafiamy do Paryża, w którym zorganizowano Wystawę Światową. Tu razem z bohaterami tych komiksów przyglądamy się ówczesnym wynalazkom i zdobyczom techniki. Ale nie tylko one zaprzątają głowy bohaterów. Równie ważna jest poszukiwania Kapitana Nemo, który podobno pojawił się na wystawie (mimo tego, że 10 lat temu zaginął). Czy to prawda? A może jedynie pogłoska, która niewiele ma wspólnego z prawdą? Tego dowiedzą się ci, którzy przeczytają komiks Nautilus powraca.



Po podróży do przeszłości, czas na wyprawę w przyszłość. W tę wyruszymy z komiksem Galaxy. Co tu na nas czeka? Oczywiście przygoda! Wszystko za sprawą Sknerusa McKwacza (swoją drogą, jednego z moich ulubionych bohaterów), który chciałby mieć skarbiec w przestrzeni kosmicznej. Pomysł wydaje się szalony, ale Sknerus nie zna słów "nie da się". On może mieć wszystko. Dlatego próbuje. Tylko czy mu się to uda? I czy oszczędności przechowywane poza naszą planetą mogą być bezpieczne? O tym niedługo przekonają się nie tylko bohaterowie tego komiksu, ale również (a może przede wszystkim) jego czytelnicy.



Cóż jest takiego w komiksach, że grono ich wielbicieli nie maleje? Odpowiedzi jest pewnie wiele i każdy czyta komiksy z innego powodu. Wielu wybiera jest, bo jest tam znacznie mniej tekstu niż w powieściach. Inni doceniają oprawę graficzną komiksów i jej idealne połączenie z tekstem. Są tacy, którzy na komiksach uczyli się czytać. I całkiem dorośli, którzy z czytania komiksów nigdy nie zrezygnowali. Dla wielu miłośników komiksów, pierwszym komiksem, jaki przeczytali w swoim życiu, był zapewne "Kaczor Donald". Tytuł kultowy i jedyny w swoim rodzaju. Obecny na polskim rynku wydawniczym od 30 lat. Od trzech dekad bawi kolejne roczniki dziewczyn i chłopców. I nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie bawić nadal!

Komiksy "Kaczor Donald"

znajdziecie na